Asim |
Wysłany: Pią 21:41, 21 Paź 2005 Temat postu: |
|
i wreszcie (moze) wyczekiwana czesc trzecia liczac z prlogiem czwarta, kompletnie nudna, zero walki, zero Galasków, zero cikaweych rzeczy i tyle :*
Rozdział 3
Fiord – graniczne miasto Galdi, raczej był to fort, od czasu do czasu był atakowany przez orki, lecz jak na razie nieskutecznie. Był zbudowany na planie kwadratu, mieszkało w nim około trzech tysięcy, miasto to miało jedną bram, od zachodu, od strony stolicy. Gdy do niej dotarli zdziwiła ich wielka liczba ludzi zmierzająca do Fiordu. Byli to sami cywile, zapewne z okolicznych wiosek, wieść o orkach musiała się wyrwać spod kontroli. Gdy w końcu dostali się do środka zobaczyli piękne kolorowe domy, zmierzając w stronę rynku obserwowali coraz lepszy standard życia. Na rynku każdy poszedł w swoją stronę.
Asim poszedł ulicą Zachodnią, licząc po kolei domy, jeśli dobrze zapamiętał w 13 powinna mieszkać jedna z Mistrzyń klasztoru, Ashley Wen. W końcu znalazł ten dom, nie wyróżniał się od innych, miał drewniane pomalowane na żółto okna, ściany zrobione na jasny błękit i brązowe dębowe drzwi. Zapukał w mnie i po chwili pojawiła się w nich Mistrzyni. Miała jasne, proste blond włosy, które sięgały jej do pasa, jej brązowe oczy zdawały się mieć w sobie coś nieludzkiego, kociego, wypełnione były smutkiem, pod którą czaiła się iskierka radości.
-Tak? – Jej pytanie wyrwało z rozmyślań o niej Asima – Widzę, że jesteś z klasztoru. Proszę wejdź - rzekła przepuszczając maga, jak na Mistrzynie była bardzo młodo miała może dwadzieścia parę lat. Gdy już wszedł do mieszkania zadziwiła go jego prostota, nie miało żadnych ozdobników nie licząc parę obrazów, wszystkie przedstawiały morze. Wzburzone i spokojne, w dzień i w nocy.
-Przyszedłem po radę, jeśli powiedziałabyś mi gdzie jest jakaś karczma z dobrym piwem i noclegiem, przyszedłem też się oficjalnie przywitać.
-Jaka karczma? Mam duży dom, możesz zamieszkać tutaj
-Dziękuje Mistrzyni, ale boję się, że sprawi to kłopot.
-Żaden kłopot! A teraz może porozmawiamy, proszę usiądź – ręką wskazała na skórzany fotel, sama usiadła na drugim, Asim spełnij jej polecenie, – w jakim rodzaju magii się specjalizujesz?
-Magia Ognia
-Ach, dawno nie było potężnych magów tej dziedziny. Może ty takim zostaniesz. Ja sama specjalizuje się w szkole przemiany, jak to krasnoludy powiadają czas leci, kamień się zmienia.
-Krasnoludy są naprawdę osobliwą rasą.
-Niedługo przybędą wojska z pobliskich wiosek. Choć zobaczymy jak będą wchodzić przez Bramę.
Po paru minutach dotarli do bramy, żeby mieć lepszy widok, weszli na mury. Wejście wojsk sojuszniczych było zrobione jako parada, po kolei wchodziły oddziały z okolicznych miasteczek. Ashley mówiła kto to, i skąd jest:
-To są Gobliny z Goliwil, mieszkają nad morzem północnym. W bitwie walczą zwykle kuszami – było to około dwudziestu paru goblinów, miały one po trochę więcej jak metr wzrostu, wszystkie miały czarne płaszcze, na których były wielkie kusze.
-Tutaj idą mraughotowie, mieszkają gdzieś w lesie, z niewiadomych powodów zawsze pomagają nam w potrzebie – były to istoty podobne do ludzi, bez żadnej zbroi, miały porośnięte sierścią plecy i górną część twarzy, z górnej szczęki wyrastały im dwa kły. Walczyli wielkimi toporami – niech cię nie zmyli ich liczba, mimo iż jest ich niecały tuzin jeszcze chyba nigdy żaden z nich nie został nawet jakoś mocniej zraniony, orkowie nie chcą z nimi walczyć. Nie wiemy, czemu.
-To są ludzie z wioski Ted Devif, znajdującej się parę mil na północny zachód stąd. – następnie szły oddziały z wielu jeszcze okolicznych wiosek i miasteczek, łącznie około stu ludzi i czterdziestu przedstawicieli innych ras.
Następnego dnia Ashley obudziła Asima jeszcze parę godzin przed świtem:
-Zaczęło się – powiedziała i wyszła. Asim szybko się ubrał, przegryzł kawałek chleba i pobiegł na mur, w drodze dowiedział się, że orki stoją od północy, nie odcinały ludzi od drogi do stolicy, obserwatorzy mówili też, że nie wysłali żadnych oddziałów by pilnowały traktu. Stał na murze i obserwował, wiedział, że nie zaatakują wcześniej jak o świcie, orki nie bały się słońca a ułatwiało im ono celowanie z łuków do obrońców, i odwrotnie. Jeden z obserwatorów podszedł do Asima:
-Witaj magu, jestem Dakus z Ted Devif.
-Witaj, jestem Asim, może będę miał zaszczyt walczyć z tobą w jednej linii, czeka nas bitwa. Właściwie, kim jesteś, kiedy nie bierzesz udziału w bitwie? Jesteś zawodowym żołnierzem? – to było mało prawdopodobne biorąc po uwagę wygląd Dakusa.
-Jestem wytwórcą dywanów, głupiemu Dakusowi znudziło się robienie dywanów, więc poszedł na wojnę, głupi Dakus.
-Dla niektórych wojna jest sposobem życia.
-Nie potrafiłbym tak żyć. |
|